Pragnę służyć Panu jak najpiękniej On działa w moim życiu On ma jakieś dla mnie plany pewny projekt cały czas wypełniam Jego wole czym bardziej Go poznaje tym goręcej Go pragnę , spotykam Go wszędzie na ulicy , w Kościele podczas Mszy , na osobistym spotkaniu , w domu , w pracy praktycznie można powiedzieć że wszędzie . Wiem , że kiedy ćwierkają ptaszki czyli On daje znak, kiedy pada deszczyk to płacze , kiedy słońce świeci to On się znajduje w promieniach i patrzy na nas z góry KOCHAM GO bardzo

wtorek, 13 maja 2008

Proście, a będzie wam dane

(Mk 10, 46-52)
Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: <> Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: <> Jezus przystanął i rzekł: <> I przywołali niewidomego, mówiąc mu: <>. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: <> Powiedział Mu niewidomy: <>. Jezus mu rzekł: <>. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.

Każdy z nas zna zapewne historię ślepca Bartymeusza. Mężczyzna siedział codziennie na drodze wiodącej do Jerycha i żebrał, ponieważ kalectwo uniemożliwiło mu zarabianie na siebie w inny sposób. Codziennie mijały go tłumy ludzi, pewnego dnia wsród przechodniów znalazł się Jezus.

Gdy żebrak usłyszał tą nowinę, zaczął głośno wołać Jezusa, uciszano go, ale Bartymeusz krzyczał jeszcze bardziej: "Jezusie, Synu Dawida ulituj się nade mną". Chrystus zatrzymał się, zawołał ślepca i spytał go, czego od Niego oczekuje. Gdy usłyszał odpowiedź mężczyzny, przywrócił mu wzrok.

Historia Bartymeusza jest dla nas cenną wskazówką. Jezus powiedział kiedyś :"Proście, a będzie wam dane". Tymi słowami zachęca nas, abyśmy nie bali się wołać do Niego i prosić, jednakże mamy to czynić z wiarą. Jezus pyta każdego, tak jak kiedyś Bartymeusza: "Co chcesz, abym ci uczynił?", Czego potrzebujesz?, Czego ci potrzeba? On pyta z miłości i troski. Mimo, że "Sam wie, czego nam potrzeba", chce abyśmy Mu sami powiedzieli o tym osobiście. Nasza prośba będzie wtedy wyrazem zaufania i wiary. Warto też zwrócić uwagę na zachowanie Bartymeusza, po tym jak usłyszał, że Chrystus go woła. "On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa". On, więzień ciemności, z wielką ochotą i zapałem biegł do Chrystusa.

Pan często woła także nas (przez rodziców, nauczycieli, kapłanów, ludzi nam życzliwych). Czy my biegniemy do Niego jak ślepiec? Czy stajemy przed Nim w całej swej słabości, "chorobie grzechu", ludzkiej niemocy? Trudno nam się przyznać, że czegoś nie potrafimy, jakże często obce nam jest pokorne zachowanie, radosny zapał do wypełniania Bożych zaleceń, chęć do przybliżania się do Jezusa! Uzdrowiony mężczyzna "poszedł za Nim drogą". A pójść za Jezusem oznacza pełnić w życiu przykazanie miłości, być wdzięcznym za Jego Miłość, Dobroć i Błogosławieństwo. Jezus uzdrowił Bartymeusza nie tylko fizycznie. On dotknął jego serca, napełnił je zapałem, radością i przywiązaniem. Być może mężczyzna oprócz twarzy ludzi ujrzał coś więcej. Zapewne najpierw zobaczył Jezusa, a potem otaczających go ludzi. Wtedy narodził się na nowo, wszystko widział przez pryzmat Jezusa, On przyciągnął go "więzami miłości". Bartymeuszowi dane było spojrzeć Jezusowi w oczy, pełne głębi, zatroskania, litości i dobroci...on zobaczył w nich Niebo. Poszedł za Jezusem, aby zgłębiać tajemnice Królestwa, które głosił Chrystus.

Gdyby nie krzyczał i nie prosił Jezusa, żebrał by zapewne dalej, ale on był odważny. A czy my potrafimy wołać, świadczyć o Jezusie? Będą nas uciszać, tak jak ślepca spod Jerycha. Będą mówić: Po co ci Bóg? Po co chodzisz do kościoła? Co ci tam dadzą? Co ci przyjdzie z wypełniania przykazań? W ten sposób wprowadzą mętlik do naszych serc, ale prawdziwa miłość do Jezusa zwycięży! On jest naszym Panem, On jedynie jest godzien chwały, posłuszeństwa i miłości. Tylko On potrafi otworzyć nasze oczy na sprawy dla nas niezrozumiałe. Gdy pytamy o sens życia prośmy Jezusa, aby pomógł nam go zobaczyć....

Brak komentarzy: