
Pragnę służyć Panu jak najpiękniej On działa w moim życiu On ma jakieś dla mnie plany pewny projekt cały czas wypełniam Jego wole czym bardziej Go poznaje tym goręcej Go pragnę , spotykam Go wszędzie na ulicy , w Kościele podczas Mszy , na osobistym spotkaniu , w domu , w pracy praktycznie można powiedzieć że wszędzie . Wiem , że kiedy ćwierkają ptaszki czyli On daje znak, kiedy pada deszczyk to płacze , kiedy słońce świeci to On się znajduje w promieniach i patrzy na nas z góry KOCHAM GO bardzo
wtorek, 22 kwietnia 2008

Obietnice:
"Zachęcaj dusze do odmawiania tej koronki. Przez nią podoba mi sie dać wszystko, o co mnie prosić będą zatwardziali grzesznicy. Gdy ją odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem, a godzina ich śmierci będzie szczęśliwa. Napisz to dla dusz strapionych: gdy dusza ujrzy i pozna cieżkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego Miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo dla mojego litościwego Serca. One mają pierwszeństwo do mojego Miłosierdzia. Powiedz, że żadna dusza, która wzywała Miłosierdzia mojego, nie zawiodła się, ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci mojej. Napisz: gdy tę koronkę odmawiać będą przy konających, stanę pomiędzy Ojcem a duszą konającą nie jako sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel Miłosierny" (Dz. 1541)
"Odmawiaj nieustannie tę koronkę, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby grzesznik był najzatwardzialszy, jeżeli tylko raz zmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia mojego." (Dz. 687)
"Każdą duszę, która odmawiać będzie tę koronkę, bronię w godzinie śmierci jako swej chwały. (...) Kiedy przy konającym inni odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę." (Dz. 811)
Kult Miłosierdzia
Od 1937 roku wraz z szerzeniem się kultu miłosierdzia Bożego obraz zaczął być stopniowo kopiowany oraz wydawany w formie obrazków opatrzonych Koronką do Miłosierdzia Bożego. Do roku 1951 w Polsce istniało około 130 ośrodków kultu Miłosierdzia Bożego. Jednak 6 marca 1959 Stolica Apostolska bez wnikliwszej analizy sprawy i oryginalnych dokumentów, wydała notyfikację zabraniającą szerzenia kultu, rezultatem czego było usunięcie z wielu kościołów obrazów Jezusa Miłosiernego. Pomimo tego arcybiskup Eugeniusz Baziak polecił pozostawienie obrazu na miejscu w podkrakowskich Łagiewnikach. W 1963 Prefekt Kongregacji Świętego Oficjum, kardynał Ottavini wraz z kardynałem Karolem Wojtyłą, który był promotorem procesu beatyfikacyjnego siostry Faustyny, rozpoczęli proces informacyjny dotyczący życia i cnót siostry oraz przygaszonego kultu Miłosierdzia Bożego. Dzięki temu 31 stycznia 1968 proces beatyfikacyjny siostry Faustyny został formalnie otwarty, a 15 kwietnia 1978 Stolica Apostolska całkowicie unieważniła notyfikację z 1959 roku.
W obietnice Jezusa związane z obrazem wierzy wielu katolików, dla których nie jest tylko przedstawieniem miłosierdzia Bożego, ale znakiem przypominającym o obowiązku chrześcijańskiej ufności względem Boga i czynnej miłości w stosunku do bliźnich:
- ...żądam czci dla mojego miłosierdzia przez obchodzenie uroczyście tego święta i przez cześć tego obrazu, który jest namalowany. Przez obraz ten udzielę wiele łask duszom, on ma przypominać żądania mojego miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza, nic nie pomoże bez uczynków. (Dz. 742)
CZYNY MIŁOSIERDZIA

Najdoslokalsze metody wchwalania Pana
U ŹRÓDEŁ MIŁOSIERDZIA
W swej książce pt."Wstańcie, chodźmy!" Ojciec Święty pisze:
"W słabości chorych zawsze dostrzegałem
coraz bardziej objawiającą się siłę - siłę miłosierdzia.
Chorzy niejako "prowokują" miłosierdzie.
Przez swoją modlitwę i ofiarę nie tylko wypraszają miłosierdzie,
ale stanowią "przestrzeń miłosierdzia":
czy lepiej "otwierają przestrzeń" dla miłosierdzia.
Swoją chorobą i cierpieniem wzywają do czynów miłosierdzia
i stwarzają możliwość ich podejmowania."
Ta "przestrzeń miłosierdzia", budzi w nas pragnienie dotykania każdego ludzkiego serca z miłością,których jest tak wiele...
W odpowiedzi na te głębokie słowa, pragnę opisać nasze odkrywanie Miłosierdzia w służbie Bogu i bliźnim. W centrum miasteczka Pont-L`Abbé nasza Wspólnota Monastyczna już od 140 lat ciągle na nowo odkrywa wiecznie żywe Źródło Miłosierdzia.
Towarzyszy temu wnikliwe odczytywanie sytuacji Kościoła i świata. Świadomość jego problemów i potrzeb ludzi żyjących w danym czasie, pobudza nas do głoszenia Miłosierdzia od zawsze i na zawsze. Dziś świat potrzebuje miłosierdzia bardziej niż kiedykolwiek. Potrzebuje nie słów, pustych deklaracji, lecz gotowości przyjścia z pomocą każdemu , kto cierpi na duszy czy ciele.
Należy zanurzyć się w miłosierdziu Jezusa, by czerpać z serca Boga, promieniując na innych. Kiedy ocieramy spocone twarze, podajemy szklankę wody, pochylamy się nad cierpiącym człowiekiem w geście miłości, wtedy Bóg Miłosierdzia roztacza nad nami swe promienne Oblicze. Miłosierdzie dla naszej Wspólnoty jest naszą codzienną modlitwą, darem serca składanym Bogu każdego dnia. Tylko w Miłosierdziu rodzi się nasza wolność i doskonałość. Pełne miłosierdzie składane z siebie jest darem przyniesionym na ołtarz, aby zapłoną ogniem, którym dzielimy się z innymi. Jeśli stać Was na takie małe gesty miłosierdzia, usłyszycie w głębi Waszych serc: "Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią".
Najważniejszym, bezinteresownym darem, który możemy przekazać innym jest miłość miłosierna, to tajemnica jaką każdy człowiek powinien odkryć. Tajemnica sensu naszego codziennego istnienia.
Siostra Augustianka od Miłosierdzia Jezusa.
monasteredesaugustines@wanadoo.fr
W encyklice: Dives in misericordia Ojciec św. stwierdza, że Chrystus nauczył nas, że człowiek nie tylko doświadcza miłosierdzia Boga samego, ale także jest powołany do tego, by sam czynił miłosierdzie drugim:
(DM 14). Czyn miłosierdzia jest zatem odpowiedzią człowieka na miłosierdzie okazane mu przez Boga. Słowo, choćby najpiękniejsze, nie wystarczy. Potrzeba świadectwa czynu, na które dzisiejszy świat jest szczególnie uwrażliwiony. Czyn miłosierdzia to akt miłości współczującej, wybaczającej, śpieszącej z pomocą, który ma swój wzór i źródło w osobie Jezusa Miłosiernego. Moc do jego spełniania trzeba czerpać z zdroju sakramentów świętych. Podstawowym motywem czynu miłosierdzia ma być dla człowieka wdzięczna miłość do Chrystusa za doznane od Niego miłosierdzie. Jeśli nawet pojedyncze akty tak pojmowanego miłosierdzia są cenne same w sobie, jednak w życiu chrześcijańskim winno się dążyć do stopniowego wyrobienia w sobie trwałej postawy. Chodzi zaś o postawę gotowości spieszenia z pomocą i służenia każdemu człowiekowi będącemu w potrzebie. Mamy się stawać bliźnim, czyli kim bliskim wobec każdego człowieka. Wyrobieniu takiej postawy winna pomagać taka świadomość, że każda osoba ludzka jest w oczach samego Boga jest cenna, że za każdego Chrystus oddał swoje życie.
Szeroki jest wachlarz ludzkich potrzeb, braków i cierpień. Dlatego też jest wielkie zapotrzebowania na uczynki miłosierdzia, zarówno co do duszy, jak i co do ciała. Autentyczne postawa miłosierdzia nie tylko spieszącego z pomocą, ale wyrozumiałego i gotowego do wybaczenia, powinna cechować wszelkie nasze relacje międzyludzkie. Na pierwszy jednak miejscu trzeba stawiać troskę o miłosierdzie wobec tych, z którymi spotykamy się na co dzień, szczególnie we wspólnocie zakonnej (rodzinnej). W świetle wiary łatwo dostrzeżemy, że żyjąc wśród ludzi mamy stałą możliwość spełniania czynów miłosierdzia. Nie przeszkodzi tu ani brak pieniędzy, ani warunki zdrowotne. Matka Teresa z Kalkuty mawiała, że gdy się ma prawdziwą miłość w sercu, zawsze znajdzie się coś do dania człowiekowi potrzebującemu. Może to być choćby życzliwe odniesienie się do niego, lub w modlitwie westchnienie w jego intencji. takiej miłości można się nauczyć jedynie wówczas, gdy staramy się każdy dzień wnikać w tajemnice miłości Boga.
Mając na uwadze dzisiejszą, pełna napięć sytuacje świata, trzeba mocno podkreślić, że stała praktyka czynnej miłości bliźniego otwiera zarazem perspektywę przemiany stosunków międzyludzkich. Dla człowieka wierzącego (zakonnika) jest sprawą oczywista, że wszelkie czyny miłosierdzia winny wypływać z wdzięcznej miłości wobec Chrystusa. Ma to zasadnicze znaczenia dla sposobu świadczenia pomocy, który winien być nacechowany szacunkiem, życzliwością, a nawet serdecznością. Bardzo pomocna w tym względzie jest również świadomość, że wyświadczając przysługę bliźniemu, sami jesteśmy obdarowywani: Miłość miłosierna we wzajemnych stosunkach ludzi nigdy nie pozostaje aktem, czy tez procesem jednostronnym. Nawet w przypadkach, w których wszystko zdawałoby się wskazywać, że jedna strona tylko obdarowuje, daje a druga tylko otrzymuje, bierze (jak na przykład w przypadku lekarze, który leczy, nauczyciela, który uczy, rodziców który utrzymują i wychowują swoje dzieci, ofiarodawcy, który świadczy potrzebującym) w istocie rzeczy zawsze również i ta pierwsza strona jest obdarowywana. Tutaj Chrystus Ukrzyżowany jest dla nas najwyższym wzorem, natchnieniem, wezwaniem (DM 14).
W kontaktach z ludźmi potrzebna jest bardzo duża pokora i zaufania Bogu, ludzie są ogromnie wrażliwi na każdy gest i słowo księdza, niezależnie od tego jak go oceniają. Czasem ksiądz <ładnie powie>, ale zlekceważy człowieka. Czasem dla jednych ma serce, a dla reszty już nie. A ksiądz ma mieć serce jak tramwaj. Ma być dla wszystkich. To się nieraz wydaje takie trudne. Ale jest to trudne tylko na poziomie emocji. Jeżeli zaczepienie w Chrystusie pozostaje niezmienione, to te trudności znikają. Nie ma gorszych i lepszych, droższych i mniej drogich, wszystkim trzeba służyć jednakowo, bo każdego z nich przysyła do mnie Chrystus.
(o. Leon Knabit OSB).
"In Te Cor Jesu speravi, non confundar in aeternum"Tobie Jezu zaufałem, nie będę zawstydzony na wieki
W jaki sposób o niej myślimy i czy w ogóle ten temat ma miejsce w naszych rozważaniach biorąc pod uwagę naszą przyszłość?
Niewiele jest osób, które patrzą na śmierć jako powrót do domu, jako spotkanie, na które długo się czekało, gdzie najlepszy Tatuś wybiega naprzeciw z rozłożonymi ramionami - witający gorącym i mocno bijącym sercem ukochane dziecko. Najczęściej chwila śmierci kojarzy się z utratą czegoś lub kogoś; po ziemsku odbierana jest jako nieszczęście i coś najgorszego. Wiadomą sprawą jest, że rozłąka nie jest czymś pozytywnym w naszym rozumieniu, szczególnie wtedy, gdy mamy świadomość, że w obecnym wymiarze nigdy więcej się nie spotkamy. Ludzie głębokiej wiary, miłujący Jezusa patrzą na śmierć z innej perspektywy. Śmierć to naturalny etap ziemskiego życia, po którym dusza z największą radością biegnie do Jezusowego Serca, by w nim znaleźć to, za czym tęskniła całe ziemskie życie. To spotkanie z Umiłowanym powinno pozytywnie usposabiać nas nie tylko w chwili spodziewania się , że nasze życie ziemskie dobiega końca, ale powinno być motywacją do dobrego życia na co dzień. Niestety nawet chrześcijanie i ludzie głębokiej wiary - w chwili doświadczenia śmierci kogoś bliskiego poddają się rozpaczy i powątpiewają w Bożą miłość. Przykre to i smutne. Najwłaściwszym wzorcem dla nas powinien być zawsze Jezus, dlatego sięgnijmy do Biblii i popatrzmy na Mistrza w chwili śmierci Łazarza, który: "gorzko zapłakał" (św. Jana 11,35) nad grobem przyjaciela. Ale co dzieje się dalej? Ewangelista zapisał, że Jezus "wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz" - Jezus zaczął się modlić! Jakie to piękne świadectwo! Jezus zachęca w ten sposób, by duszę zmarłej osoby powierzyć w modlitwie Bogu. Tylko głęboka wiara ma taką moc, aby na nowo tchnąć życie w martwe ciało. W taki sposób Jezus modlił się do Ojca - z taką mocą i siłą, dlatego Łazarz ożył. Nasza modlitwa powinna cechować się nie tylko głęboką wiarą, ale nade wszystko nadzieją płynącą z miłości do Bożego Serca, że śmierć będąc pomostem między niebem, a ziemią uwolni duszę z węzłów ciała i bez skrępowania pozwoli staną twarzą w twarz z Bogiem. Śmierć nie powinna kojarzyć się też z lękiem przed sądem surowego Boga, który tylko czeka, by duszę wtrącić do ognia piekielnego lub skazać na wieczne męczarnie czyśćcowe! Czyściec jest po to, by przygotować duszę do najpiękniejszego spotkania jakie Bóg w swej dobroci przygotował człowiekowi.
Każdy z nas popełnia grzechy. Sprawiedliwość Boża wymierza czas na zadośćuczynienie za własne nieprawości jakich dopuściliśmy się w ciągu ziemskiego życia - tym czasem jest właśnie czyściec. Tu ostatecznie mamy możliwość odpokutowania za grzechy, by móc przywdziać białą szatę na nieskazitelnie czystą duszę i udać się na ucztę, którą przygotował Pan. Bolesne jest, kiedy dusza nie może przestąpić progu nieba i czeka oczyszczając się, nie mogąc jeszcze ujrzeć Boga. Nie traci jednak nadziei, że nadejdzie niebawem chwila, kiedy po imieniu wezwie ją Pan do siebie. Dlatego nasza modlitwa za dusze w czyśćcu cierpiące może przynieść nie tylko ulgę tym, którzy tam przebywają, ale nade wszystko skrócić owy czas oczekiwania. Przez całe życie winniśmy dbać i dokładać wszelkich starań, by szczególnie ostatnie chwile naszego życia zanurzyć w miłości Jezusowego Serca, z dziecięcą ufnością powierzając się Panu życia i śmierci. Trzeba nam zdać się na Bożą wolę i tęsknić za wiecznością. Jezus w chwili konania poddany był niesamowitym chwilom próby. Szatan doskonale wykorzystuje takie momenty, aby w sercu zasiać zwątpienie, niepokój, pustkę� Trzeba pamiętać, że nie ma on żadnego wpływu na naszą wolę. Dlatego siłą jest tu wiara i miłość do Osoby Jezusa. Miejmy ufność w Miłosierdzie Boże, opiekę Najświętszej Panienki i naszego Anioła Stróża. Przypomnijmy sobie co Jezus powiedział do św. Małgorzaty Marii podczas jednego z objawień: "dla dusz, które będą Mnie miłować i czcić - Będę bezpiecznym schronieniem w życiu, a zwłaszcza przy śmierci". Posłuchajmy co dalej mówił Pan i jak wielkie dary przygotował On dla tych, którzy żyją Kultem Bożego Serca każdego dnia: "przyrzekam w nadmiarze Miłosierdzia Serca Mego, że wszechmocna Moja miłość da łaskę pokuty przy śmierci tym wszystkim, którzy przez dziewięć kolejnych pierwszych piątków miesiąca przystępować będą do Komunii św., tak że nie zejdą z tego świata w niełasce Mojej ani bez Sakramentów świętych i w ostatniej godzinie bezpiecznie znajdą schronienie w Moim Sercu". Jezus pragnie byśmy nie tylko myśleli o własnym zbawieniu, ale nade wszystko o duszach, które błądzą, które konają bez Jego obecności. Jakże gorąco trzeba nam modlić się za nich, by Pan przybył do nich z łaską swej miłości i z Sercem na dłoni, niosąc im nie tylko ulgę, ale i łaskę skruchy. Zróbmy wszystko co w naszej mocy, by krzyżowa śmierć Jezusa i cierpienie z nią związane, mające przynieść zbawienie i odkupienie grzechów, nade wszystko dotarło do tych najbardziej zatwardziałych grzeszników, którzy jeszcze w ostatnich chwilach życia stawiają opór Miłości. Módlmy się do Ojca tak jak wspomniana święta: "niech Twoja Boska miłość wniknie w moje serce tak głęboko, abym nigdy nie mogła zapomnieć o Tobie ani się od Ciebie odłączyć. Błagam Cię przez nieskończoną Twą dobroć, aby imię moje zostało zapisane w Tobie, gdyż pragnę, by całym moim szczęściem i najwyższą moją chwałą było żyć i umierać jako Twoja wierna służebnica".
Naucz mnie Panie traktować śmierć jako jutrzenkę mojego narodzenia w niebie. Wiem, że bezgranicznie ufając Tobie nie zawiodę się na wieki i tak też pragnę żyć - oddając się cała Tobie. Nauczmy się patrzeć na śmierć jako pomost łączący brzeg czasu z brzegiem wieczności. Pismo bowiem mówi: "błogosławieni, którzy w Panu umierają" (AP 14,13). Oby każdy z nas mógł powtórzyć za św. Różą w chwili konania te słowa pełne pokoju, ufności i wewnętrznej pociechy: "idę i ja wpatrywać się w Oblicze Boga mojego, którego przez całe życie pragnęłam". Oby nasz wielki wzrost duchowy, wypracowany z wysiłkiem, a poparty Bożym błogosławieństwem i łaską za życia - pozwolił powtórzyć za świętymi takie słowa: "o śmierci mojego cała, początku mojego życia, spiesz się, przybywaj, jesteś posłem bardzo upragnionym" - jak mówiła św. Teresa. Trzeba wiedzieć, że ufne zgadzanie się z wolą Bożą w chwili śmierci jest dla duszy bardzo korzystne, ponieważ może ono zastąpić miejsce pokuty. Św. Alojzy Ligurio mówi, że jeśli zgadzamy się z Boską wolą, która obecnie zsyła na nas śmierć - nasze zbawienie jest zapewnione i dzięki temu pogodzeniu się umrzemy jako święci! Idąc nie tylko w ślady świętych, ale również z przekonaniem głęboko pragnąc spotkania z Miłosiernym Sercem Jezusa po śmierci, powtarzajmy często słowa tego Aktu,
które wyrażają ufne oddanie się Bogu w miłości:
"Jezu, Maryjo, Józefie, Wam oddaję serce i duszę moją.
Jezu, Maryjo, Józefie, bądźcie ze mną przy skonaniu. Jezu, Maryjo, Józefie,
niech przy Was w pokoju Bogu ducha oddam. Amen".
CZY NAPRAWDĘ UFAM JEZUSOWI?
Jezus głęboko boleje nad brakiem zaufania Jego miłości. Możemy w tym miejscu zapytać - dlaczego tak naprawdę mamy ufać Jezusowi i dlaczego Bogu tak bardzo na tym zależy? Już prorok Izajasz wyjaśnia część tej tajemnicy mówiąc: "w nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła" (Iz.30,15); po czym dalej dodaje: "Pan czeka - on jest sprawiedliwym Bogiem; szczęśliwi wszyscy, którzy w Nim ufają". Bóg na wszystkie sposoby chce nam powiedzieć, że poprzez ufność odkryjemy największy skarb Jego Serca, którym jest miłosierna miłość Ojca. Św. biskup J. S. Pelczar mówi, że "ufność wyjednuje opiekę Bożą; z ufności płyną same korzyści dla duszy. Bóg opiekuje się ufającą Mu duszą w szczególny sposób". Wiary i zaufania nie da się kupić, nie da się wyprodukować, ponieważ są one owocem prawdziwej miłości i odwagi. Pytanie czy ja osobiście ufam Jezusowi - tak naprawdę jest pytaniem o wiarę. Każdy w swoim sercu może odpowiedzieć z mniejszym lub większym entuzjazmem na ile we własnym życiu potrafi ufać Jezusowi, na ile całkowicie oddać się w Jego posiadanie ze wszystkim co ma: z ciałem, z duszą, z wolą. Aby prawdziwie wierzyć i ufać trzeba każdego dnia szczerze modlić się, uznając swą zależność od Boga. Należy pamiętać, że tylko ludzie pokorni, nie liczący na własne siły - a zdający się całkowicie i bezgranicznie na Boże miłosierdzie, są w stanie w całej pełni zaufać Panu. Jezus przecież mówi: "kto ufa - nie zginie!". "Wiem, komu uwierzyłem" - wykrzykuje św. Paweł. Im bardziej znam Jezusa - tym więcej Go miłuję, a im więcej miłuję - tym bardziej ufam. O jak wielką siłę ma dusza pełna ufności! - bo jak mówi prorok Izajasz: "ci co zaufali Panu odzyskują siły (Iz 40,31) - są jak Góra Syjon, co się nie porusza, ale trwa na wieki", dlatego "pokładam w Panu ufność mą, zawsze ufam Jego słowu". Bóg pomaga i błogosławi tym, którzy oddali Jemu swoje życie. On pragnie naszego zaufania w każdym kroku i w każdej podejmowanej decyzji.
Dziś Pan Jezus do każdego z nas kieruje te słowa: Dz. "twoim obowiązkiem jest zupełna ufność w dobroć Moją, a Moim obowiązkiem jest dać ci wszystko, czego potrzebujesz". Oby każdy z nas mógł szczerze powtórzyć za świętą: "Boże mój, nadziejo moja jedyna, w Tobie położyłam ufność całą i wiem, że nie będę zawiedziona". "Jeśli ufność Twoja będzie wielka, to hojność Moja nie będzie znać miary"- mówi Pan. Inaczej to ujmując - im większa ufność - tym większa troska Boga o duszę. "Myśl córko moja o Mnie, a Ja o tobie nie zapomnę i troskę o twoje sprawy na Siebie przyjmę" - powiedział Pan Jezus do Katarzyny Sieneńskiej. Znając tyle słów zachęty wypowiedzianych przez Boga na temat ufności - nie mamy się czego lękać. Nie odkładajmy więc decyzji powierzenia się Bogu. Ufność bowiem jest trudnym, ale koniecznym sprawdzianem z wiary i miłości do Boga. Dusza, która zaufała Panu śmiało może powiedzieć: "wszystko mogę w tym, który mnie umacnia" (Fil. 4,13). Raz jeszcze powtórzmy, że ufność sprawia wielkie rzeczy, daje siłę, wyjednuje opiekę Bożą i łaskę Pana, daje męstwo, daje pokój, chroni poniekąd przed złem. Do św. Tereski Pan powiedział: "czyń co możesz i zdaj się na Mnie-nie martwiąc się o nic".
Na ile dzisiaj mnie stać, by tak całkowicie z zamkniętymi oczyma rzucić się z ufnością w ramiona Ojca? O wiele łatwiej jest ufaj Jezusowi w teorii, a o wiele trudniej w praktyce. Szczególnie wówczas gdy dotyka nas cierpienie, przygniata krzyż, a siły odbiera niemoc. Prawdziwa miłość w chwilach trudnych - mimo sprzeciwów zbliża do Boga, uszlachetnia uczucia, utwierdza na drodze wiary i zaufania. Św. Faustyna mówi: "w najcięższych mękach wzrok swej duszy zatapiam w Jezusa ukrzyżowanego; nie spodziewam się pomocy od ludzi, ale ufność swą w Bogu mam, w Jego niezgłębionym miłosierdziu jest wszelka nadzieja moja". Jednak najdoskonalszy przykład postawy pełnej ufności możemy czerpać z Jezusa, który z wysokości krzyża, w wielkim cierpieniu wypowiada koronne słowa: "Ojcze w ręce Twoje powierzam ducha Mojego". Wyrazem naszego zaufania Jezusowi w codziennym życiu niech stanie się szczerze z serca wypowiadany akt strzelisty:
PSALM 25(24)
Ufność wśród niebezpieczeństw
Ku Tobie, Panie, wznoszę moją duszę, mój Boże,
Tobie ufam: niech nie doznam zawodu!
Niech moi wrogowie nie triumfują nade mną!
Nikt bowiem, kto Tobie ufa, nie doznaje wstydu;
doznają wstydu ci, którzy łamią wiarę dla marności.
Daj mi poznać drogi Twoje, Panie,
i naucz mnie Twoich ścieżek!
Prowadź mnie według Twej prawdy i pouczaj,
bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca,
i w Tobie mam zawsze nadzieję.
Wspomnij na miłosierdzie Twe, Panie,
na łaski Twoje, co trwają od wieków.
Nie wspominaj grzechów mej młodości ani moich przewin>
ale o mnie pamiętaj w Twojej łaskawości
ze względu na dobroć Twą, Panie!
Pan jest dobry i prawy:
dlatego wskazuje drogę grzesznikom;
rządzi pokornymi w sprawiedliwości,
ubogich uczy swej drogi.
Wszystkie ścieżki Pana - to łaskawość i wierność
dla tych, co strzegą przymierza i Jego przykazań.
Przez wzgląd na Twoje imię, Panie,
odpuść mój grzech, a jest on wielki.
Kim jest człowiek, co się boi Pana?
Takiemu On wskazuje, jaką drogę wybrać.
Będzie on przebywał wśród szczęścia,
a jego potomstwo posiądzie ziemię
Pan przyjaźnie obcuje z tymi, którzy się Go boją,
i powierza im swoje przymierze.
Oczy me zawsze zwrócone na Pana,
gdyż On sam wydobywa nogi moje z sidła
Wejrzyj na mnie i zmiłuj się nade mną,
bo jestem samotny i nieszczęśliwy.
Oddal uciski mojego serca,
wyrwij mnie z moich udręczeń!
Spójrz na udrękę moją i na boleść
i odpuść mi wszystkie grzechy!
Spójrz na mych nieprzyjaciół: jest ich wielu
i gwałtownie mnie nienawidzą.
Strzeż mojej duszy i wybaw mnie,
bym się nie zawiódł, gdy się uciekam do Ciebie.
Niechaj mnie chronią niewinność i prawość,
bo w Tobie, Panie, pokładam nadzieję.
Boże, wybaw Izraela
ze wszystkich jego ucisków!
SPOJRZENIE Z KRZYżA MIłOSIERNEGO
W ostatnich chwilach swego ziemskiego życia zmęczone, zakrwawione oczy kieruje na najukochańszą Matkę i umiłowanego swego ucznia Jana. Mimo wielkiego cierpienia z troską i miłością patrzy na tych, których pozostawia i są Mu szczególnie bliscy.
Jaką tajemnicę kryje w sobie ten wzrok, skoro kilka tysięcy lat później Jezus zapragnął podkreślić jego cenę i wartość. Kieruje prośbę o wymalowanie obrazu, podkreślając, by Jego wzrok był taki, jak tam na Golgocie, gdy oddawał Ducha Bogu.
Posłuszna tym natchnieniom św. Siostra Faustyna Kowalska przekazuje światu wizerunek Jezusa Miłosiernego, który tym samym wzrokiem obejmuje już nie tylko Matkę i ucznia, ale całą ludzkość.
Jest to spojrzenie miłosiernej miłości, które przenika każdą duszę w każdym miejscu i w każdym czasie. Bóg nie jest kimś odległym i dalekim. Jego wzrok bez zmęczenia spoczywa w każdym ludzkim sercu. Nie jest to obojętne patrzenie, ono niesie z sobą wiele łask i niepojęty dar miłości. Ono przyozdabia duszę, oczyszcza, wzbogaca i oświeca.
"Bóg daje łaskę po łasce" /J1,16/. Jego ognista miłość nigdy nie wygasa, bo On jest łaskawy / por.Wj 33,12-13/. Przyszedł do nas z orędziem miłosierdzia i swym wzrokiem dostrzega każdego, kto tego miłosierdzia potrzebuje. Jezus z miłości oddał za nas życie na drzewie krzyża, a dziś powrócił, by powiedzieć nam, że nigdy nie przestał nas kochać. Nadal jest i będzie czekał... do ostatniej duszy, która pozna Jego miłosierdzie.
Jezus zapewnia nas, że nawet największa nędza duszy nie zapala Go gniewem, ale wzrusza Jego Serce wielkim miłosierdziem. /por.Dz./ On przygarnia wszystkich zbłąkanych, wychodzi na spotkanie w sakramencie pokuty i wypatruje nas ze złotego tabernakulum. Staje się maleńki, jak okruszyna chleba, aby dotrzeć z potęgą swej łaski do najbardziej zapomnianych zakamarków naszego życia. Gdy Bóg ogarnia nas swoim wzrokiem, pozostawia w duszy blask swych oczu. Rozkochuje w sobie przynaglając do ufnego zawierzenia Jego miłości, a tym samym do kroczenia Jego śladami. "Każde bowiem życie określa się i wartościuje poprzez wewnętrzny kształt miłości. Powiedz mi jaka jest Twoja miłość, a powiem ci kim jesteś" - mówi Jan Paweł II.
Jezus patrzy na nas z wysokości krzyża i poprzez obraz - tym samym wzrokiem pełnym łagodności, miłości i miłosierdzia. Oczekuje jednocześnie, że w naszej zabieganej codzienności nadejdzie chwila, w której nasz wzrok spotka się z Jego wzrokiem i już nigdy oczu od Niego nie oderwiemy. Bóg jest cierpliwy i łaskawy. Nieustannie czeka, nie traci nadziei na nasze nawrócenie.
Myśli Jana Pawła II
Sursum corda (w górę serca).
Droga odkryć naukowych jest zawsze drogą do prawdy. Dlatego każdy człowiek, który szuka prawdy, w rzeczywistości porusza się drogą, która prowadzi do Boga.
Śmierci nie można przekupić, ani od siebie oddalić.
Bóg jest Bogiem żywych, nie umarłych.
Bóg jest pierwszym źródłem miłości i nadziei.
Wymagajcie więcej od siebie, nawet jeżeli inni nie wymagają od was.
Każde ludzkie zadania, aby osiągnęło swój cel, musi znaleźć oparcie w modlitwie.
Sprawiedliwość i pokój może przynieść tylko oczyszczenie sumień.
Nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa.
Człowiek nierzadko żyje tak, jakby Boga nie było, a nawet stawia siebie samego na Jego miejscu.
Nie zabijaj, ale raczej przyjmuj drugiego człowieka jako dar Boży - zwłaszcza jeśli jest to twoje własne dziecko.
Bez Boga pozostają ruiny ludzkiej moralności.
Bóg nie opuszcza nas nigdy: w tajemnicy Bożego Narodzenia przybył, by dzielić się z nami egzystencją.
Cierpienie należy do ludzkiego losu.
Nie ma takiego zła, z którego Bóg nie wyprowadziłby dobra.
Nie ma dla człowieka innego źródła nadziei jak miłosierdzie Boga.
Miarą wyznaczoną złu, którego sprawcą ostatecznym jest człowiek jest Boże Miłosierdzie.
Musicie być dobrzy jak chleb, który leży na stole i wszystkich nasyci.
Eucharystia to najcenniejszy skarb, jaki posiada Kościół na drogach zbawienia.
Człowiek otrzymuje dar życia od Pana Boga. Pan Bóg powołuje człowieka do życia i go odwołuje.
Człowiek jest drogą Kościoła.
Człowieka mierzy się miarą serca. Człowiek jest tyle wart ile potrafi kochać, wierzyć i dać.
To miłość nawraca nasze serca i daruje pokój ludzkości, która wydaje się czasem zagubiona i zdominowana przez siły zła, egoizmu i strachu.
Zmartwychwstały Chrystus przynosi ludzkości miłość, która przebacza, jedna i otwiera serca na nadzieję.
Opatrzność nie zna pojęcia czystego przypadku.
Cierpienie ma wymiar zbawczy.
Bądźcie ludźmi modlitwy.
Chleb, który stał się ciałem Chrystusa, stał się gwarantem Jego obecności w Przenajświętszym Sakramencie.
Jak wielkie zadania powierzył nam Chrystus! On wzywa każdego z nas, abyśmy przygotowali nową wiosnę Kościoła.
W każdym czasie potrzeba świadectwa ludzi żyjących według Błogosławieństwa.
Prawdziwie wielki jest ten człowiek, który chce się czegoś dowiedzieć.
Do świętości powołany jest każdy.
Człowiek dociera do miłosiernej miłości Boga o tyle, o ile sam przemienia się wewnętrznie w duchu podobnej miłości w stosunku do bliźnich.
Chrystus nie chce żebyśmy byli głodni. Chrystus nie chce, żebyśmy byli puści. Chce żebyśmy byli nasyceni duchowo prawdą i miłością.
Boża miłość jest ostatecznym sensem tego co na świecie istnieje.
Budujmy wspólną przyszłość według Bożej mądrości.
Żeby dzieci mogły czcić swoich rodziców, muszą być uważane i przyjmowane jako dar Boga. Tak, każde dziecko jest darem Boga. Dar to trudny niekiedy do przyjęcia, ale zawsze dar bezcenny.
Podobnie, jak ona (św. Faustyna) chcemy wyznać, że nie ma dla człowieka innego źródla nadziei, jak miłosierdzie Boga. Pragniemy z wiarą powtarzać: Jezu ufam Tobie.
Czeka nas wielka praca nad mową, jaką się posługujemy. Ogromna praca. Nasze słowo musi być wolne, musi wyrażać naszą wewnętrzną wolność (...) Słowo ludzkie (...) powinno być narzędziem prawdy.
Egzamin z naszej wolności jest przed nami. (...) Trzeba (wolność) stale zdobywać. Zdobywa się ją, czyniąc z niej dobry użytek - czyniąc użytek w prawdzie.
Bóg pozwala człowiekowi i narodom przezwyciężać zło, by osiągnąć dobro.
Rodzina jest społecznością naturalną, która w samym istnieniu i działaniu pozostaje bezpośrednio w zależności od rodziców.
Zaufaj Bogu, który bogaty jest w miłosierdzie. Jest z tobą Chrystus, niezawodny dawca nadziei.
Życie ludzkie stanowi pierwszorzędną wartość, którą należy uznać i szanować.
Nadzieja jest związana z przyszłością. Ale jednocześnie określa stan naszej duszy teraz. W tej chwili mamy nadzieję czegoś, co osiągniemy później.
Przebaczenie świadczy o wielkości ducha ludzkiego.
Bóg jest pierwszym źródłem radości i nadziei człowieka.
cytaty , aforyzmy Jana Pawła II

" Szukałem was, teraz Wy mnie znaleźliście. "
"Wstyd mi. Prezydent stoi, kardynał stoi - a ja siedzę. "
'' Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi.
Tej Ziemi! ''
" Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi. "
" Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna. "
Sęs pielgrzymowania
Polska bogata jest w święte miejsca. Miejsca, w których Bóg w sposób szczególnie hojny obdziela łaskami. Można powiedzieć, że Polskę oplata sieć pątniczych szlaków krzyżujących się i powiązanych ze sobą węzełkami sanktuariów. Powinniśmy być Bogu za to wdzięczni. Wdzięczność tę można wyrazić, nawiedzając święte miejsca, a jeszcze bardziej - przyjmując w nich to wszystko, co w nich Bóg dla nas przygotował.
Rozmaicie - uczy Kościół - można włączyć się w Rok Jubileuszowy, by otrzymać od Boga związane z nim łaski. Pielgrzymka jest jednym z tych sposobów. Od razu trzeba powiedzieć, że wbrew obiegowym mniemaniom nie jest to wcale łatwy i przyjemny sposób duchowej aktywności. Wręcz przeciwnie! Dlaczego?
Pielgrzymowanie wymaga wyrzeczeń. Zatem pielgrzymować mogą tylko ci, którzy się ich nie boją, posiedli już tę sztukę albo chcą ją nabyć. 0 jakie wyrzeczenia chodzi? Te wynikające z codziennego życia, związane z tym, czego człowiek aktualnie doświadcza. Okazji do ich podejmowania jest mnóstwo.
Podczas pielgrzymki takimi wyrzeczeniami jest trud pieszego wędrowania, bez narzekania na pogodę, ciche i cierpliwe znoszenie otarć, bólu nóg, piekących pęcherzy na stopach, zadawalanie się prostym i skromnym posiłkiem, znoszenie pragnienia, zgoda na przepocone ubranie, nocleg w rozmaitych, nierzadko prymitywnych, warunkach, chrapanie sąsiadów, mycie się w zimnej wodzie. To także otwarcie na ludzi o różnych temperamentach, nastrojach, usposobieniach, dziwactwach w zachowaniu, poglądach... Podporządkowanie się rygorowi wspólnego pielgrzymowania, posłuch wobec przewodnika, porządkowych, kapłanów... Aktywność we wspólnych praktykach duchowych, włączanie się w zakładanie i zwijanie bazy, służba potrzebującym. I wiele, wiele innych!
Pielgrzymka jest wyrazem pokuty. Pokuty czytelnej przede wszystkim dla Pana Boga, ale i dla tych, którzy ją cenią, praktykują, bo rozumieją jej sens. Pielgrzymując, pokutnicy oznajmiają, że uznają każdy swój grzech. Żałują za niego. Pragną i proszą o Boże i ludzkie przebaczenie oraz są gotowi naprawić wszelakie wyrządzone przez siebie zło! Hojnie za nie zadośćuczynić!
Poruszanie się po drodze, którą przejeżdżało się już setki, jeśli nie tysiące razy, nie zwalnia kierowcy z zachowania czujności. Zawsze musi on uważać na oznakowanie i na inne pojazdy. Zachowanie czujności chroni przed błędami. Podobnie jest w życiu wewnętrznym. Dzięki temu na czas można rozpoznać nadciągające zło, uchronić się od niego. A jeśli człowiek się w nie uwikła, czujność pomaga dostrzec tę pułapkę i wspiera w szukaniu prawidłowego wyjścia z sytuacji. Pielgrzymka uczy czujności nieodzownej w życiu powszednim i duchowym!
Tak jak sportowiec nie jest w stanie osiągnąć liczących się wyników bez długoletniej współpracy ze znakomitym trenerem i gronem rozmaitych specjalistów, tak i w życiu duchowym również potrzebna jest pomoc innych. Trenerem jest Jezus. Z Nim i z dążącym do dobrych wyników duchowych współdziałają rodzice, chrzestni, księża, siostry zakonne, katecheci i wielu, wielu innych ludzi.... Nie zdajemy sobie sprawy, ile zawdzięczamy innym. Często nie zwracamy na nich najmniejszej uwagi! A przecież we wspólnym wysiłku pomagają nam osiągnąć jak najlepszą duchową formę. Wszyscy dążący do wewnętrznej dojrzałości swoją kondycję duchową szlifują na pielgrzymce. Jest ona dla nich duchowym zgrupowaniem, które pomaga usunąć z serc moralny brud i niedomagania. W tym niełatwym zadaniu jeden człowiek pomaga drugiemu. A wszyscy czekają na wejście do sanktuarium. Tam w ich czyste serca Bóg wleje łaskę. Na pewno im jej nie pożałuje. Spotkanie z Bogiem i napełnienie boskim dobrem stanowi sens pielgrzymowania. 0 taki sukces i zwycięstwo zabiegają pielgrzymujący.
Jan Paweł II zaprosił nas, abyśmy wstąpili do ekskluzywnego klubu pielgrzyma. Zaprosił tych, którzy z mięczaków chcą stać się siłaczami w wierze, nadziei i miłości! Toki jest bowiem statutowy cel pielgrzymki. Warto zastanowić się nad tym zaproszeniem.
Czytanie z Ewangelii wg.św.Jana
Pokochać Jezusa
Rodzi się pytanie: Co oznacza kochać? Przykładem miłości może być relacja, jaka wytwarza się pomiędzy chłopakiem a dziewczyną. Kochać to znaczy karmić się spojrzeniem, każdym słowem drugiego; to znaczy wchodzić w świat drugiego człowieka, który przeżywa swoje życiowe radości, ale także trwać przy nim, gdy przeżywa słabości i niepowodzenia. Kochać to pragnąć dobra dla drugiego człowieka i chcieć przepełniać się jego obecnością. Ten, kto prawdziwie kocha, wie, że trzeba nieustannie uczyć się czynienia daru z siebie. Serce człowieka kochającego służy osobie miłowanej. Musi więc starać się być bardzo klarowne, bezinteresowne. Człowiek kochając wie, że miłość jest służbą. Od chwili wypowiedzenia słowa "kocham" musi przyjmować postawę bardziej: "Ja dla Ciebie" od "Ty dla mnie".
Miłość jednak nie istnieje sama z siebie. Źródłem miłości jest sam Bóg, obdarowująca siebie wspólnota trzech Osób Boskich. Z miłości stwarza człowieka. Na przestrzeni wieków można zaobserwować, jak wielką miłością Bóg darzy człowieka. Począwszy od aktu stworzenia aż po śmierć na krzyżu dla naszego zbawienia Jezus Chrystus objawia tego samego kochającego Boga Ojca. Św. Paweł w liście do Koryntian myśląc o miłości pisze: "Tak więc trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość. Z nich zaś największa jest miłość". To przecież z miłości Jezus oddał swoje życie za nas.
Przez 2000 lat Jezus pragnie wejść w życie każdego człowieka. Nieustannie przychodzi i daje się poznać. Jednak człowiek i Bóg są nieraz jak para zakochanych, która pomyliła miejsce spotkania. Pragną się spotkania, ale się rozmijają. To niejednokrotnie człowiek unika spotkania. Miłość Boga ma twarz Nazarejczyka, twarz Syna Maryi, oblicze Umiłowanego Syna Ojca w niebie, oblicze Syna Bożego, oblicze Chrystusa Zmartwychwstałego. Kiedy jednak człowiek podejmie trud poznania, wtedy jego udziałem staje się radość uczniów, którzy "uradowali się poznawszy Pana". Człowiek nie może unikać poznania oblicza Jezusa pełnego chwały. Spotkanie człowieka z Bogiem jest wręcz konieczne. Jako stworzenie Boże idzie w kierunku Boga, ale zarazem chce chodzić ścieżkami świata. Wydaje mu się, że nie da się ich pogodzić. Wydaje mu się, że nie istnieje miejsce spotkania. Nie jest w stanie ogarnąć go jednym spojrzeniem. Kiedy myśli o Bogu, zdaje się zapominać o świecie. Wchodząc w świat, usuwa ze swej świadomości Boga. Gdzieś jest jakby taka zwrotnica, którą trzeba przestawić. Bardzo często człowiek nie wie jak objąć swoje życie w całość. A przecież jest "miejsce", z którego można objąć jednym spojrzeniem Boga i świat, miejsce, w którym Bóg i świat są pojednani, w którym stanowią jedno. Nie leży ono gdzieś poza rzeczywistością, w świecie platońskiej idei, lecz jawi się jako centrum historii. Jest nim Jezus Chrystus, wcielony Syn Boży, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek.
Dlatego tak konieczna jest potrzeba odnalezienia i poznania Chrystusa. On jest "miejscem", w którym sprawy Boże i ludzkie się przenikają. Kto lepiej zna ludzkie bolączki niż On - Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek? Historyczny Jezus - narodzony w Betlejem jest oswojony z cierpieniem, bólem, poniżeniem, wzgardą i niezrozumieniem, odrzucony przez bliskich i uczniów, nade wszystko jednak kochający, przebaczający, bliski człowiekowi! Kiedy człowiek nie zna Jezusa, jest mu On obojętny, wtedy zdaje mu się, że Ewangelia go ogranicza. W mentalności takiego człowieka powstaje świadomość, by trzymać się z dala od Jezusa. Tymczasem poznanie i miłość pozwala na uczynienie nauki Chrystusa programem swego życia. Bóg objawia się w Jezusie, który żebrze miłości człowieka. Jezus uczy mówić do Boga "Abba", a więc "tatusiu".
Potrzeba więc, ażeby człowiek podjął próbę poznania, a w konsekwencji pokochania Jezusa. Trzeba pragnienia nasycania się obecnością Jezusa. Tak samo jak kochający karmi się spojrzeniem ukochanej dziewczyny. Pokochać Jezusa to powierzyć się bez reszty Jego woli, chcieć przebywać z Nim jak najwięcej. Kochać Go znaczy tęsknić za Nim, jak tęskni zakochany. Jezus nie jest jak wykwintny polityk czy władca i nie obiecuje wiele. Mówi: "Pójdź za Mną", "Weź swój krzyż", a mimo to od tysięcy lat młodzi idą za Nim. Cóż w Nim tak pociąga? Miłość. W młodzieżowej piosence śpiewamy: "otwórz Panie moje oczy, abym przejrzał." Wyśpiewujmy te słowa w naszych sercach, abyśmy rzeczywiście przejrzeli i pokochali Miłość. Narodzony w Betlejem Jezus puka dziś do serca każdego człowieka żebrząc miłości. Chce również porwać miłością Ciebie. Jeśli chcesz...
świadectwo pewnego człowieka:"Bóg Ojciec jest moim rycerzem "
Po tym jak drugi raz zostałam opuszczona (właściwie zostałyśmy) Załamałam się, ale nie mogłam dać po sobie poznać, nie chciałam żeby mama cierpiała podwójnie za siebie i za mnie. Do dziś nie wie co wtedy czułam. Zaczęła się depresja, która trwała około roku oczywiście o tym też nikt nie wiedział. Pewnej nocy modliłam się bardzo długo, błagałam Boga aby mi pomógł bo ja już nie mam siły, że już tak dłużej nie mogę, nie dam rady sama tego dźwigać. Dobry Bóg wysłuchał mnie, nie od razu... minęły dwa trzy dni i depresja mnie opuściła. Po pewnym czasie zaczęłam chodzić do kościoła, przyjmowałam komunię świętą. Zmieniło się to kiedy poznałam chłopaka, za którego miałam wyjść za mąż. Pierwsze pół roku naszego spotykania się to był dla mnie koszmar, bałam się że on mnie zostawi. Tak bardzo potrzebowałam żeby ktoś mnie pokochał, miałam mamę i siostrę, ale czegoś mi brakowało, brakowało mi ojca, tego pierwszego uczucia do mężczyzny, opiekuna, tego żebym byłą jego księżniczką i że on mnie zawsze obroni. Mój chłopiec pomimo tego że był dla mnie dobry, miły, miał problemy z czystością i ciągłe pretensje że nie oddałam mu się. Teraz patrzę na to inaczej, nie popełniłabym takiego błędu jaki popełniłam wtedy, kiedy miałam osiemnaście lat tyle samo co moja mama, kiedy wychodziła za mąż. Trwało to ok. 5 lat( nasz związek), coś we mnie pękło i zaczęła się kolejna depresja, gorsza, nie miałam siły nic jeść ani wstać z łóżka, bardzo schudłam. Ciągle obwiniałam się, że zraniłam byłego narzeczonego, że zerwałam z nim bo on tak cierpiał, cieszyłam się że on znalazł kogoś sobie tak szybko bo zaledwie kilka tygodni po rozstaniu.
Wiem, że Bóg upomniał się o mnie, "zaprowadził mnie na pustynie" dał odczuć boleśnie mój grzech nieczystości. Myślę że to było głównym powodem mojego zerwania, brak szacunku dla mojego ciała i strach przed powtórzeniem się historii moich rodziców. Tego nie dało się naprawić, nie chciałam mieć nic wspólnego z tym człowiekiem. Nie bałam się samotności bardziej przeszłości. Poczucie odpowiedzialności za moje dzieci, żeby nie cierpiały jak ja, mając takich rodziców.
Moim błędem było to że godziłam się na to przez wiele lat, biorąc to za szczęście, jestem odpowiedzialna za jego grzech również, nie umiałam być wymagająca a on nie umiał dać mi poczucia bezpieczeństwa.
Bóg Ojciec, który jest moim rycerzem przyciągnął mnie do siebie obronił mnie, nie dał samej siebie skrzywdzić. Choć to kosztowało mnie kilka nieudanych związków z osobami, z którymi nie powinnam była się spotykać. Zraniłam wiele osób. Nikt ze mną nie zerwał zawsze robiłam to ja, nie umiałam zaufać. Sama siebie pogrążałam. Najbardziej żałuje przyjaźni z chłopakiem z którym z dnia na dzień zerwałam kontakt, który pokazał mi że kobietę można szanować, nie traktować jako obiekt seksualny. On mnie szanował a ja go wyśmiałam (oczywiście on o tym nie wie) nie wiedziałam o co mu chodzi, nie traktował mnie rzeczowo dla mnie było to coś nowego. Zerwałam kontakt z nim bo zbyt zaczęło mi na nim zależeć, nie umiałam sobie z tym poradzić, nie znałam zdrowych relacji damsko-męskich.. Niestety on nie odzywa się do mnie, nie dziwie mu się. Jest dla mnie przykładem, ze są osoby które cenią czystość ja takich wcześniej nie znałam i nie znam do dziś osobiście. Trwam w niej już od dłuższego czasu i jestem wdzięczna Bogu za nią Moje leczenie trwało prawie 3 lata, teraz myślę że 19 lat. Nie było łatwo, musiałam pokonać swój egoizm i zdobyć się na próby leczenia moich ran. Dużo modlitwy, łez i ZAUFANIA!! Dużo radości i nadziei "wszystko mogę w tym co mnie umacnia" to są prezenty od mojego kochanego Ojca owoce jego miłości. Jestem obecnie sama, czasem czuje się samotna. Jakiś czas temu siedziałam w ogrodzie znajomych był sierpień , obok mnie pełno kwiatów i promienie letniego słońca, cudowne uczucie, zrobiło mi się żal że nie mam nikogo z kim mogłabym podzielić się tą chwilą gdy nagle coś mi szepnęło "korzystaj z takich chwil samotności bo one są tylko dla Ciebie już nie długo tak nie będzie". Wiem że ten czas jest dany mi aby odkryć swoją kobiecość, moje piękno wewnętrzne, moją tajemnicę jakże niezwykła jestem. Bóg mnie stworzył abym była szczęśliwa, nawet jeśli jest ciężko on mnie nie zostawi samej. Dał mi odczuć , że "nie odda mnie byle komu" modlę się o to również (za mojego przyszłego męża). Jestem wdzięczna Panu Bogu za jego dary, moja mama poszła do spowiedzi po 20 latach, modli się razem ze mną, mówię jej o tym co mnie boli i kiedy czuje się nieszczęśliwa. Modle się za mojego ojca, który jest dumny z córki która jest prawie Panią Magister. Dzielę się swoją radością i doświadczeniami z koleżankami, rodziną, każda wartościową książką. "Tajemnicą Szczęścia" modlitwą, którą odmawiam od prawie roku. Nie wszystko układa się zawsze jak chcemy. Boli mnie kiedy widzę jak bliskie mi osoby, lekceważą to co Bóg nam daje. Myślę że i oni muszą uleczyć swoje rany, co bywa bolesne i Bóg jeden wie kiedy to może nastąpić oddaje w jego ręce to co jest dla mnie nie osiągalne.
życie w pokoju
Gdy ktoś umrze, mówimy:
"Niech odpoczywa w pokoju".
Lecz dopóki ten drugi żyje,
dopóki potrafi się przeciwstawiać
i być innego zdania,
należy do innej partii,
mówi innym językiem
albo ma odmienny kolor skóry,
to uchodzi za dziwaka lub wręcz wroga.
W najlepszym przypadku za uparciucha.
"Pokój" między nim a tobą wydaje się
zadaniem nie do spełnienia.
"Odpoczywanie w pokoju" jest chyba łatwiejsze
niż "życie w pokoju".
„To wszystko przypominaj, dając świadectwo w obliczu Boga, byś nie walczył o same słowa, bo to się na nic nie przyda, (wyjdzie tylko) na zgubę słuchaczy. Dołóż starania, byś sam stanął przed Bogiem jako godny uznania pracownik, który nie przynosi wstydu, trzymając się prostej linii prawdy. Unikaj zaś światowej gadaniny; albowiem uprawiający ją coraz bardziej będą się zbliżać ku bezbożności,”
2 Tym.2,14-16
Nie wdawaj się w spory; nawet jeśli masz rację, nie spieraj się. Jeśli ktoś jest innego zdania niż Ty i nie ma racji, nie naciskaj na niego, że jest inaczej, niż on myśli. Sługa Boży nie wdaje się w spory, ale jest uprzejmy (nawet dla pracowników) i zdolny do nauczania innych. Nie wdawaj się w teologiczne dysputy, ale należycie wykładaj słowo prawdy. Ludzie nie muszą się z Tobą zgadzać, a Ty nie musisz ich przekonywać. Po prostu mów prawdę. Kto zechce, ten posłucha. Jezus nikogo nie przekonywał, tylko nauczał. Nie wdawaj się też w pospolite, puste rozmowy, gdyż one nic nie przynoszą. Ty trzymaj się prawdy, zapuść korzenie w Słowie Bożym, nauczaj innych, ale nie zmuszaj ich do przyjęcia Twego punktu widzenia. Szukaj prawdy - zawsze. I nie polegaj na własnym rozumie.
Ps 15
kto zamieszka na Twojej świętej górze ?
Ten który postępuje bez skazy działa sprawiedliwie
a mówi prawdę w swoim sercu
i nie rzuca oszczerstw swym językiem... "